Wycinają na potęgę? Urząd i straż miejska nic nie wiedzą

Naszą redakcyjną skrzynkę mailową zalewają informacje o wycince drzew w kilku miejscach na terenie Pruszkowa. Sprawdziliśmy, czy o tych niepokojących praktykach wie urząd miasta i straż miejska. Okazuje się, że... nie.

Od kilku dni mieszkańcy alarmują nas o samowolnym usuwaniu drzew. Działania te mogą być zgodne z prawem, bo złagodzenie przepisów na szczeblu centralnym umożliwiło wycinkę wielu okazów bez uzyskiwania specjalnych pozwoleń. Nie oznacza to jednak, że wyciąć można każde drzewo.

Przypomnijmy, że zgoda nie jest konieczna w przypadku krzewów, które rosną w skupisku o  powierzchni do 25 m. kw.; drzew, których obwód pnia na wysokości 130cm nie przekracza 100cm w przypadku topoli, wierzb, kasztanowca zwyczajnego, klonu jesionolistnego, klonu srebrzystego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego lub 50cm w przypadku pozostałych drzew. Pozwolenia nie potrzeba przy usuwaniu drzew lub krzewów, które rosną na nieruchomościach stanowiących własność osób fizycznych i  są usuwane na cele niezwiązane z  prowadzeniem działalności gospodarczej oraz drzew lub krzewów usuwanych w  celu przywrócenia gruntów nieużytkowanych do użytkowania rolniczego.

Tyle w teorii. W praktyce wiele osób sięgnęło po piły nie tylko ze wględu brak konieczności uzyskiwania pozwolenia, ale także na zapowiedź przywrócenia poprzednich przepisów. Jak sytuacja wygląda w Pruszkowie? – Nie mamy żadnych informacji o wycince drzew. Jeśli mieszkańców coś niepokoi, to prosimy to zgaszać do nas lub do straży miejskiej. Wówczas będziemy mogli sprawdzić, czy drzewa usuwane są zgodnie z prawem czy nie – mówi nam Elżbieta Jakubczak-Garczyńska, naczelnik wydziału ochrony środowiska w pruszkowskim magistracie.