Uratowali spłoszonego koziołka

Nietypowa akcja grodziskich strażników miejskich z ekopatrolu. W miniony piątek w centrum miasta odłowili i przetransportowali w bezpieczne miejsce koziołka, młodego samca sarny. Spłoszone zwierzę ukrywało się w krzakach przy ul. Rzemieślniczej.

Koziołek zabłądził w centrum miasta, co mogło skończyć się dla niego tragicznie. Między innymi z powodu dużego ruchu na grodziskich ulicach. Na szczęście zwierzaka wypatrzyli mieszkańcy, a strażnicy z ekopatrolu szybko udzielili mu pomocy. – Mieszkańcy zauważyli w centrum miasta w Grodzisku Mazowieckim, przy ulicy Rzemieślniczej, że na częściowo ogrodzoną działkę przybłąkał się młody kozioł sarny. Zwierzę było spłoszone, prawdopodobnie wcześniej uciekał przed psami. Rogacz miał lekkie obrażenia. Nie chciał samodzielnie opuścić bezpiecznej ostoi jaką znalazł pośród gęstej zabudowy mieszkaniowej i krzaków. Spłoszenie dziko żyjącego zwierzęcia mogło spowodować, że wpadnie on pod koła często przejeżdżających samochodów na ulicy Królewskiej – informują grodziscy strażnicy.

Wyjście było tylko jedno. Koziołkowi pod nadzorem weterynarza podano środek usypiający, a gdy zaczął działać, zwierzaka przetransportowano w bezpieczne miejsce z dala od miejskiego huku i gęstej zabudowy.

Byłeś świadkiem wypadku? Stoisz w gigantycznym korku? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie? Poinformuj o tym innych mieszkańców Pruszkowa, Grodziska i okolic. Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.

Komentarze 3

3 odpowiedzi na “Uratowali spłoszonego koziołka”

  1. kk pisze:

    Brawo

  2. Ewa pisze:

    Super! Cieszy mnie każda dobra informacja.

  3. Franek pisze:

    Z myślą o dzikich zwierzętach warto zająć się psami, które wymykają się z posesji. Często spłoszone sarny i zające wbiegają wprost pod koła samochodu. Zdarza się, że grupy psów zagryzają dzikie zwierzęta. Nawet niewinny spacer, ze spuszczonym ze smyczy psem, może być dla sarny czy zająca bardzo niebezpieczny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne artykuły