To ludzie są siłą naszego miasta

Wywiad

Z ARTUREM TUSIŃSKIM, burmistrzem Podkowy Leśnej rozmawia Seweryn Dębiński.

Trudno nie poruszyć dwóch ważnych tematów dla Podkowy Leśnej. Po pierwsze wojewoda mazowiecki unieważnił uchwałę o referendum podjętą przez radnych, po drugie – odmówił spotkania z mieszkańcami…
– Powiem szczerze, czytając odpowiedź wojewody, że nie jest osobą kompetentną do udzielania informacji na temat ustawy metropolitalnej, w związku z tym nie przybędzie na spotkanie, trudno było się nie uśmiechnąć. Wyszedł z niego mało odpowiedzialny, całkowicie podporządkowany swoim kolegom partyjnym urzędnik. Burmistrzem jestem tylko od dwóch lat, ale wcześniej będąc aktywnym obywatelem obserwowałem również działania podejmowane przez Zdzisława Sipierę i moje odczucia były zupełnie inne. Miał opinię silnego samorządowca, który owszem ma bardzo różne poglądy (czasami kompletnie inne od moich), ale zachowuje się twardo, przyzwoicie i ma zasady. Przyznam, że jestem niemile zaskoczony i zawiedziony dzisiejszą postawą pana wojewody.  Odwracanie kota ogonem, połajanki, to nie przystoi człowiekowi pełniącemu tak poważną funkcję w administracji państwowej. Działać trzeba w imię wyższej potrzeby, a nie tylko dla interesu jednej partii politycznej. Mam nadzieję, że to tylko działanie chwilowe,
jestem dobrej myśli.

A Pan służy mieszkańcom?
– Tak. Najlepiej jak potrafię. Staram się patrzeć na miasto jak na wspólnotę, gdzie należy godzić różne potrzeby i oczekiwania. Place, ulice, skwery, to dobro wspólne i w związku z tym trzeba zaakceptować to, że wszyscy mieszkańcy mają prawo do wypowiedzenia się. Jestem otwarty na wszelkiego rodzaju propozycje, uwagi. Miasto to nie burmistrz czy radni, to – mieszkańcy i to ich głos jest najważniejszy.   

I mieszkańcy chcą się wypowiedzieć, bo sami dążą do tego, aby zorganizować referendum.
– Na to wygląda. Na ostatnie spotkanie przyszło bardzo dużo mieszkańców, ok. 200-250 osób, sala była wypełniona po brzegi. To przy frekwencji Podkowy Leśnej na poziomie 70 proc., daje ponad 10 proc. obywateli, którzy mają czynne prawo wyborcze. Popatrzmy na skalę. To tak, jakby w Warszawie na jakieś spotkanie przyszło ok. 130 tys. ludzi, bo uprawnionych do głosowania jest pewnie 1,3 mln. To naprawdę sporo. Podkowianie są bardzo silnie związani ze swoją „małą ojczyzną”, niespieszno nam do wielkiej Warszawy.

Referendum odbędzie się, czy nie ma szans?
– Referendum z inicjatywy rady zostało uchylone przez wojewodę. Decyzję o ewentualnym zaskarżeniu rozstrzygnięcia nadzorczego wojewody Rada Miasta podejmie na najbliższej sesji. Wynik zależy od sądu. Mieszkańcy nie chcąc czekać, po prostu wzięli sprawy w swoje ręce. Na spotkaniu padł taki pomysł, żeby zgłosić wniosek o przeprowadzenie referendum, zgłosiło się kilkadziesiąt osób do komitetu. Nie było głosu sprzeciwu. Wniosek został złożony, obecnie są zbierane podpisy (wymagane nieco ponad 320 podpisów). Z tego co wiem, ta wymagana liczba osób na liście poparcia została już przekroczona. Jesteśmy bardzo świadomym społeczeństwem.

Podkowa zawsze „mówi” jednym głosem?
– Nie. Absolutnie. To nie jest tak, że Podkowa zawsze mówi jednym głosem. To jest pewien fenomen, że w sytuacji gdy jest zagrożone dobro nadrzędne, rzucamy swoje animozje i w tym jednym celu jesteśmy jednomyślni. Później możemy mieć inne zdania. Tę jedność czuję przy okazji referendum i wyrażania zdania o starostwie powiatowym w Grodzisku Maz. w kontekście naszych dróg.

Dlaczego, Pana zdaniem, powiat miałby rzucać kłody pod nogi Podkowie?
– Nie ma żadnego racjonalnego wytłumaczenia.

Ale czy to są typowe złośliwości? Bardzo urzędowy sposób funkcjonowania?
– Moim zdaniem jest tam pewien potencjał złej woli. Albo ona wypływa z braku umiejętności, braku podejmowania decyzji albo zwyczajnie pokazania wszystkim maluczkim jacy jesteśmy ważni, bo jesteśmy urzędnikami. Nie będę się zastanawiał nad przyczynami, bardziej interesują mnie możliwości rozwiązania problemu.

Ten, jak Pan mówi „potencjał złej woli” musi z czegoś wynikać…
– Nie chciałbym dywagować. Ja tylko wiem, że od bardzo wielu lat ciągną się sprawy braku uzgodnień na drogi, czy sprawy prowadzone przez powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Wygląda to tak, że w Podkowie Leśnej zmieniają się projektanci, burmistrzowie, radni a poziom problemów współpracy ze starostwem narasta. W tej układance niezmienny jest tylko starosta Wieżbicki od 2004 r. i pani Damaziak, była burmistrz Podkowy w latach 1998-2002, a obecnie sekretarz starostwa.

Może opisze Pan problem z powiatem na jakimś przykładzie.
– Drogi to jest taki najbardziej wyrazisty przykład. Mamy korespondencję od początku lat 2000. Jeżeli miasto objęte jest ochroną konserwatora zabytków, to każdy projekt inwestycyjny musi być zaopiniowany przez niego. Te rozmowy nie są łatwe. Interes między ekonomią, użytecznością, ekologią a poczuciem estetyki często jest rozbieżny. Gdy dojdziemy do porozumienia, wtedy zaczyna działać projektant. Po złożeniu projektu są wydawane decyzje komunikacyjne. A na końcu powiatowy wydział architektury blokuje wydanie pozwolenia na budowę, bo np. życzy sobie zlikwidowania 200 letnich dębów – naturalnej szykany na ul. Kwiatowej. Konserwator chciał zachować drzewa, jako naturalne spowolnienie ruchu. Starostwo odmówiło, musieliśmy przesunąć oś drogi, by uzyskać z jednej strony pozwolenie na budowę, a z drugiej zachować drzewa, tylko dlatego, że powiat tak chciał. Tak nie powinno się robić, to nie jest dobra praktyka. Innym przykładem jest wymaganie od nas poszerzania ulic, co jest niemożliwe ze względu na zabytkowy układ urbanistyczny. Przykłady mogę mnożyć.

Zostawmy już te trudne tematy. Jakie najważniejsze plany inwestycyjne są przewidziane na ten rok?
– Będzie to historyczny budżet. Jeżeli radni przesuną środki, będziemy mieli 8,5 mln zł po stronie inwestycyjnej. Chcemy zrobić staw w parku, kontynuować porządkowanie zieleni na dużą skalę i drogi. Mam też pewien futurystyczny pomysł. Chciałbym opracować plan przebicia pod kolejką WKD, tak żeby połączyć ul. Topolową z ul. Helenowską. Mówię o tunelu dla pieszych i rowerzystów.

Jakie ma Pan marzenie, takie, którego nie zdąży zrealizować za swojej kadencji?
–  Hm… Marzenie? Najbardziej zależałoby mi na tym, żeby w Podkowie utrzymywało się to, co mamy. Czyli jeśli jest sytuacja zagrożenia, to mówimy jednym głosem. Bo to jest siła miasta, czyli ludzie – społeczeństwo. Jeśli ono jest silne i potrafi się zmobilizować, bardzo racjonalnie analizuje, ale odczuwa uczucia i emocje, to wtedy można naprawdę wszystko. Trudno mówić o niezrealizowanych marzeniach, będąc w połowie kadencji. Jeszcze dwa lata przede mną i wiele do zrobienia. W tym względzie jestem optymistą. Mam nadzieję, że miasto po zakończonej kadencji będzie w dobrej kondycji.

Byłeś świadkiem wypadku? Stoisz w gigantycznym korku? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie? Poinformuj o tym innych mieszkańców Pruszkowa, Grodziska i okolic. Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.