Czemu nie chcieli przyjąć bezdomnego psa?

Pruszków

Mieszkanka Pruszkowa znalazła psa błąkającego się na terenie Parku Kościuszki. Zarówno straż miejska jak i Pruszkowskie Stowarzyszenie na Rzecz Zwierząt odmówili pomocy w tej sprawie.

15 stycznia, w piątek jedna z mieszkanek Pruszkowa wraz z mężem, dziećmi i swoim psem była na spacerze. Około godziny 17.20 przybłąkał się do nich inny pies. Po dłuższym czasie zauważono, że czworonóg biega sam oraz nie wygląda na zadbanego. Kilka minut przed godziną 18.00 kobieta postanowiła skontaktować się ze strażą miejską, która odmówiła przyjęcia wezwania. Kolejnym krokiem był kontakt z Punktem Adopcyjnym przy ul. Południowej w Pruszkowie (Pruszkowskie Stowarzyszenie na Rzecz Zwierząt). Po wyjaśnieniu całej sytuacji wolontariuszce, ta zapewniła, że całą sprawą się zajmie.

Przed godziną 18.30 kobieta otrzymała telefon z PSnRZ z prośbą o kontakt ze strażą miejska w Pruszkowie w celu złożenia oficjalnego zawiadomienia. Tym razem strażnicy przyjęli zgłoszenie. Szokującym momentem dla mieszkanki Pruszkowa był telefon o godzinie 19.00. – Poinformowano mnie, że jednak nikt po psa nie przyjedzie ponieważ zarząd Pruszkowskiego Stowarzyszenia na Rzecz Zwierząt nie wyraził zgody na przyjęcie czworonoga. Twierdzili, że nie mają miejsca. Na pytanie co mam zrobić, wolontariuszka odpowiedziała, żeby go wypuścić tam gdzie znalazłam – mówi kobieta, która znalazła psa (chce zachować swoją anonimowość). – Spytałam czy nie mogą choć na jedną noc upilnować psa na swoim terenie, nawet na łańcuchu. Oczywiście usłyszałam, ze nie – dodaje.

Od tego czasu kobieta szukała miejsca dla psa na własną rękę. – Po godz. 20.00 udałam się z pieskiem do lecznicy w celu sprawdzenia czy ma czip. Później przy pomocy moich dwóch koleżanek z bezsilności pojechałyśmy osobiście do komendy straży miejskiej. Wtedy strażnicy zrobili wielkie oczy i spytali się co my tutaj robimy ponieważ to stowarzyszenie miało zapewnić psu bezpieczeństwo. Strażnik przeprosił i powiedział, że nic nie może zrobić – wyjaśnia sytuację.

Później wszystkie trzy panie wraz ze znalezionym psem pojechały do punktu adopcyjnego. Zgodnie twierdzą, że ich oczom ukazał się pusty boks. Padła propozycja pozostawienia w nim psa, jednak pracownica miała się nie zgodzić ponieważ to nie ona decyduje  w takich sprawach. Po 23.00 panie wykonały ostatni telefon do stowarzyszenia jednak nic to nie dało. Pies został wypuszczony w miejscu znalezienia, czyli Parku Kościuszki.

Na znanym portalu społecznościowym rozpętała się burza. Kobieta, która znalazła czworonoga zamieściła post negatywnie odnoszący się do PSnRZ i opisujący zaistniałą sytuację. 17 stycznia stowarzyszenie na swoim fanpage’u opublikowała oświadczenie w tej sprawie (dostępne TUTAJ). W skrócie wynika z niego, że stowarzyszenie nie może przyjąć psa od prywatnej osoby. Tego typu sprawy muszą najpierw „przechodzić” przez straż miejską.

O komentarz poprosiliśmy pruszkowską straż miejską. – Cała sytuacja dla nas jest niezrozumiała. My nie powinniśmy jeździć do zwierząt, które ktoś złapał i je trzyma. Nie mamy podstawy prawnej twierdzić, że ten ktoś nie chce pozbyć się psa. Jednak my i tak sprawdzamy nawet takie przypadki. Natomiast z tą panią była dziwna sytuacja. W momencie gdy zadzwoniła nie chciała podać miejsca gdzie się aktualnie znajduje więc nie mogliśmy wysłać patrolu. W czasie rozmowy od razu zażądała numeru zgłoszenia. Nie mogliśmy zareagować w tej sprawie – wyjaśnia Urszula Skrabska ze Straży Miejskiej w Pruszkowie.

A jak do zaistniałej sytuacji odnosi się Pruszkowskie Stowarzyszenie na Rzecz Zwierząt? – Staramy się wyjaśnić tą sprawę i dowiedzieć jak dokładnie wyglądała cała sytuacja. Nas obowiązują pewne procedury. Nie ma takiej możliwości, że prywatna osoba przyjdzie do nas i zostawi psa. Straż miejska zawsze musi sporządzić odpowiednią dokumentację w takich przypadkach. Mam nadzieję, że wyjaśnimy te nieporozumienia jak najszybciej – mówi nam Małgorzata Potocka, wiceprezes stowarzyszenia.

Jaki będzie finał tej sprawy? Jak było naprawdę? Faktem jest, że pies w wyniku całego zamieszania wylądował znów na ulicy. Tym razem dobro czworonoga spadło na drugi plan. Ponadto na stronie na facebooku PSnRZ pojawiło się także kilka negatywnych wpisów od osób, które doświadczyły podobnych sytuacji. Dyskusja dostępna jest TUTAJ.

Mieszkanka Pruszkowa poinformowała nas, że 20 stycznia złożyła skargę w tej sprawie do prezydenta miasta oraz wydziału ochrony środowiska.

Byłeś świadkiem wypadku? Stoisz w gigantycznym korku? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie? Poinformuj o tym innych mieszkańców Pruszkowa, Grodziska i okolic. Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.

Grill gazowy