To był wieczór pełen dramatu…

Pruszków

Dla mieszkańców kamienicy przy ul. Narodowej 30 października będzie pamiętną datą. To właśnie tego dnia, w zaledwie kilka godzin ich życie wywróciło się do „góry nogami”. Wszystko co mieli strawił ogień lub zalała woda.

Po godz. 16.00 w jednej ze starych niszczejących kamienic wybuchł pożar. Na miejscu szybko pojawiło się kilka zastępów straży pożarnej. Rozpoczęła się walka z ogniem, która jak się szybko okazało nie była łatwa. Wąska uliczka, silny wiatr, wysoki budynek – to wszystko utrudniało prace strażakom. Akcja ratowniczo-gaśnicza trwała pięć godzin, z ogniem walczyło ponad 30 strażaków. – Dla nas to były trudne działania. Bardzo silny wiatr utrudniał nam ustawienie sprzętu. Musieliśmy korzystać z drabiny i podnośnika. Sprzęt ma czujniki drgań, a silny wiatr sprawiał, że co chwile blokowały nam sprzęt. Musieliśmy ustawić się tak, by nie trzęsło koszami, z których działali strażacy. Chodziło tu również o ich bezpieczeństwo – mówi nam st. kpt. Karol Kroć, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Pruszkowie.

Ogień, który trawił budynek był co i rusz podsycany silnymi podmuchami wiatru. Okolicę spowiły kłęby dymu. Sytuacja z minuty na minutę była coraz trudniejsza. Szybko zdecydowano się na ewakuację mieszkańców płonącej kamienicy. Swoje domy musieli opuścić również mieszkańcy sąsiednich budynków. Teren strażackich działań zabezpieczała policja i straż miejska. Zamknięto możliwość wjazdu w ul. Narodową.  

Na miejscu oprócz służb pojawili się również pruszkowscy włodarze: prezydent Jan Starzyński i wiceprezydent Andrzej Kurzela. Poszkodowani otrzymali natychmiastową pomoc. Część z osób, mieszkających w kamienicy zatrzymała się u rodziny i znajomych, inni zostali przewiezieni do hotelu. Tam otrzymali ciepłe posiłki.

Na szczęście nikt z mieszkańców nie odniósł obrażeń. W trakcie akcji ratunkowej ucierpiał jeden ze strażaków. Zarwał się pod nim dach. – Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Ma złamaną nogę w podudziu – informuje st. kpt. Kroć.

Strażacy do koszar wrócili pokilku  godzinach. Ale już następnego dnia otrzymali kolejne wezwanie. Okazało się, że trzeba jeszcze dogasić pożar. – Okazało się, że w jednym miejscu nadal jest niewielki ogień. Strażacy zostali wysłani na miejsce, by go dogasić – zaznacza rzecznik pruszkowskiej straży pożarnej.

Od tych dramatycznych zdarzeń minęło już kilka dni. Mieszkańcy powoli zaczynają oswajać się z rzeczywistością. W tych trudnych chwilach potrzebują pomocy…

Już następnego dnia po tej tragedii pojawiły się głosy, że akcja była prowadzona nieprawidłowo. Niektórzy twierdzili nawet, że strażacy przyjechali do pożaru wozami, w których nie było wody. – Nie ma takiej możliwości, żebyśmy do akcji wyjechali bez wody. Oczywiście w trakcie działań zbiorniki się opróżniają i musimy przyłączyć się do wodociągu. Tu również niekiedy zdarzają się problemy: z ciśnieniem wody, instalacją wodociągową – mówi nam st. kpt. Karol Kroć, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Pruszkowie. – Z tego co mi wiadomo nie było żadnych większych problemów z dostępem do wody. Strażacy mieli chwilowy kłopot z hydrantami i spadkiem ciśnienia wody, ale to nie rzutowało na przebieg akcji. W momencie gdy wiele wozów pobiera wodę z wodociągów zdarzają się sytuacje, że ciśnienie nieco spada. Analizujemy przebieg całej akcji. Będziemy również badać sprawę wypadku jednego ze strażaków. Wszystkie działania zostaną poddane szczegółowej analizie. To nasza standardowa procedura po tego typu akcjach
ratunkowych – dodaje st. kpt. Kroć.

O tym, że działania nie były łatwe świadczy również fakt, że z ogniem strażacy walczyli przez blisko sześć godzin. Na miejscu było 47 strażaków z dziewięciu zastępów. W działaniach brały udział jednostki z Pruszkowa, Warszawy, Piastowa, Raszyna i Nowej Wsi.

Zostali bez niczego
Pożar zaskoczył mieszkańców. Ogień strawił dwie z czterech kondygnacji. Spłonęło tam dosłownie wszystko. Dwie pozostałe kondygnacje również są zniszczone. Te zalała woda. Wielu mieszkańców nie ma nic. Wyszli z domu tak jak stali. Jeden z pogorzelców do hotelu przyjechał w jednym bucie i jednym kapciu. Po tej tragedii będą musieli ułożyć sobie życie na nowo.

Miasto pomaga
W wyniku pożaru dach nad głową straciło 30 osób. Część z nich jest u rodziny lub znajomych Siedem osób mieszka w hotelu. Za ich pobyt wraz z pełnym wyżywieniem  płaci miasto. Wszyscy powoli dochodzą do siebie. Władze Pruszkowa podkreślają, że mieszkania dla pogorzelców już są przygotowywane. – Prezes Towarzystwa Budownictwa Społecznego „Zieleń Miejska” dostał od nas polecenie przygotowania mieszkań dla pogorzelców. W najbliższych dniach będziemy mogli przekazać do zamieszkania kilka lokali. W pierwszej kolejności mieszkania otrzymają rodziny z dziećmi – mówi nam Andrzej Kurzela, wiceprezydent Pruszkowa. – Kilku przedsiębiorców zgłosiło się do nas z ofertą przekazania mebli.

Pogorzelcom pomagają również pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Pruszkowie. Jeszcze w poniedziałek poszkodowani mogli porozmawiać z przedstawicielami MOPS-u i skorzystać z pomocy psychologa. Potrzebujący nadal mogą zgłaszać się do pracowników socjalnych MOPS.

Mieszkańcy poszkodowanym
Okazuje się, że pogorzelcy nie musieli czekać długo na pomoc. Na facebooku szybko została zorganizowana akcja „Zbiórka dla rodzin ze spalonej kamienicy na ul. Narodowej”. Założyła ją Klaudia. Pierwsze paczki z darami do poszkodowanych trafiły już we wtorek. Darów z minuty na minutę przybywa. – Na ten moment staramy się o jakiś magazyn, miejsce składowania, gdzie będziemy mogli segregować rzeczy. Problemem jest natomiast przechowywanie, także przez rodziny w hotelu. Oni mają malutkie pokoiki. Wiele z was deklaruje pomoc, oddanie mebli. Jak tylko zdobędziemy jakiś magazyn napisze i wtedy zbiórka ruszy pełna parą – napisała w jednym z postów Klaudia.

Gdy oddawaliśmy numer do druku na fanpage’u zbiórki proszono o dostarczanie jedzenia, które poszkodowani mogliby trzymać w hotelowych pokojach oraz środków czystości i kosmetyków. Tego mieszkańcy potrzebują w tym momencie najbardziej. Większość podstawowych potrzeb w postaci ubrań została już zaspokojona.

Co z budynkiem?
Strawiona ogniem kamienica to własność prywatna. Zarządza nim TBS „Zieleń Miejska”. Budynek został wyłączony z eksploatacji. Wiele wskazuje na to, że zostanie przeznaczony do rozbiórki.

Byłeś świadkiem wypadku? Stoisz w gigantycznym korku? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie? Poinformuj o tym innych mieszkańców Pruszkowa, Grodziska i okolic. Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.