Presja nie zawsze pomaga

Pływanie

Z Marcinem Tarczyńskim, pływakiem, uczestnikiem igrzysk olimpijskich w Londynie, rozmawia Adam Fabisiewicz.

​Jesteś mistrzem i rekordzistą kraju na dystansie 100 metrów stylem grzbietowym. W Londynie jednak start w tej konkurencji się nie udał…

– Sam start w igrzyskach jest wymagający, jednak dla mnie szybkie pływanie już w porannych eliminacjach jest dodatkowym wyzwaniem. Podczas krajowych zawodów czasem mogę sobie pozwolić na oszczędzanie sił na wieczorny finał, ale podczas olimpiady kalkulowanie nie wchodzi w grę. Szkoda, że nie udało się awansować do półfinału, bo czuję, że wynik dający awans nawet do finału był w moim zasięgu.

Na co stać jeszcze Marcina Tarczyńskiego w Londynie?

– Nie mam w zwyczaju składania obietnic odnośnie startów, ponieważ buduje to tylko wokół mnie niepotrzebną presję.

Na co dzień trenujesz w klubie UKS Kapry-Armexim Pruszków.

– Pruszkowski klub wspiera mnie na każdym kroku i nie czuję presji z jego strony. Bez tego dodatkowego ciężaru, jaki stanowiłyby sprecyzowane wymagania odnośnie moich wyników, dużo łatwiej mi się trenuje i startuje.

A przyjaciele, kibice nie naciskają, abyś osiągał rekordowe wyniki?

– Większość moich przyjaciół poznałem na pływalniach. Niektórzy zakończyli swoją przygodę ze sportem, inni jeszcze ją kontynuują. Wszyscy jednak wiedzą, jak wymagającym sportem jest pływanie, więc mnie wspierają. Tym bardziej, że udało mi się dojść tak daleko. Jestem im niezwykle wdzięczny za ciepłe słowa.

Jesteś sportowcem z małego klubu, który osiągnął sukces, pojechał na olimpiadę.

– Nigdy nie wydawało mi się, że tylko trenowanie we wspaniałych warunkach zrobi z kogoś mistrza. Miejsce, w jakim się ćwiczy, nie określa naszych możliwości, jest niczym w porównaniu do własnych ambicji i determinacji. Dlatego uważam, że do celu można dojść wszędzie, a radość z osiągniętego sukcesu jest tym większa, im więcej przeszkód się pokonuje.

Twój trener Łukasz Borkowski twierdzi, że najwięcej dają treningi w USA, na pływalniach uczelnianych. To jednak kosztuje.

– Rzeczywiście, trening w USA mi służy. Jestem studentem trzeciego roku University of California w Berkeley i mam to szczęście, że stypendium, które otrzymuję z tej uczelni pokrywa wszystkie koszty związane z nauką i treningiem. W Stanach jestem członkiem bardzo zgranej i zmotywowanej grupy. To niezwykłe uczucie być częścią tak wspaniałego zespołu.

Jakie masz plany po igrzyskach?

– W tym roku, podobnie zresztą jak w ubiegłych latach, wakacje będę miał bardzo krótkie. Planuję na tydzień gdzieś wyjechać z rodzicami i siostrą, później kilka dni w domu i ruszam w drogę do Kalifornii, bo pod koniec sierpnia zaczynają się na zajęcia na uniwersytecie. Życie sportowca wymaga wyrzeczeń i wysiłku, dlatego postaram się okres przed rozpoczęciem nauki maksymalnie wykorzystać na odpoczynek i relaks.

Pływanie to twój sport numer jeden. Jakie dyscypliny jeszcze lubisz?  

– Siatkówkę. Będąc w USA zawsze chodzę na mecze naszej uczelnianej drużyny. Polscy siatkarze również dostarczają nam dużo radości. Jestem też pasjonatem sportów motorowych.

Za kogo będziesz trzymał kciuki w Londynie?

 
– Po ostatnich sukcesach naszych siatkarzy szczególnie mocno za nimi. Nie wiem jednak, jak dużo czasu będę w stanie poświęcić na oglądanie innych dyscyplin sportowych. Jedno jest pewne – naszym rodakom będę zawsze kibicował, niezależnie od konkurencji.

Dziękuję za rozmowę.

***

Marcin Tarczyński, mimo że studiuje i trenuje w Stanach Zjednoczonych, to na co dzień reprezentuje barwy klubu UKS Kapry-Armexim Pruszków. Podczas londyńskiej olimpiady w eliminacjach na 100 metrów stylem grzbietowym osiągnął 27. wynik i nie awansował do półfinału. W piątek (3 sierpnia) wieczorem popłynie w wyścigu sztafetowym 4×100 m stylem zmiennym.

Byłeś na meczu i zrobiłeś ciekawe zdjęcie? A może nagrałeś filmik jak kibice cieszą się z wygranej? Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.

Grill gazowy