Przeszła wielka nawałnica…

Region

Godzina ulewnego deszczu w minioną niedzielę sprawiła, że ulice miast naszego regionu zmieniły się w rwące potoki. Zalane zostały budynki i samochody, wiatr połamał drzewa. Czy jesteśmy przygotowani na takie załamania pogody?

Czegoś takiego nie widzieliśmy w naszym regionie od lat. Zalane po dach auto w tunelu pod torami PKP w Brwinowie, nieprzejezdne ulice i woda po kolana na skrzyżowaniach w Pruszkowie, potoki w Grodzisku i Milanówku. A to wszystko w wyniku godzinnej ulewy. – To była ściana wody. W moim bloku do podziemnego garażu lał się wielki strumień. Udało mi się wyprowadzić z niego samochód, ale niewielu mieszkańców wpadło na ten pomysł. Ich auta zostały zalane. To był obraz jak z jakiegoś kataklizmu – opowiada jeden z mieszkańców Pruszkowa.

– Woda wdzierała się do piwnic i garaży, utrudniła też poruszanie się po mieście służbom ratunkowym i zwykłym kierowcom. – Wsiadanie do samochodu w tę ulewę to była fatalna decyzja. Wydawało się, że główne drogi powinny być przejezdne, a tu okazało się, że na wylotówce z Pruszkowa, na skrzyżowaniu al. Wojska Polskiego i ul. Przyszłości stoi metr wody i zatopiony van. Jeszcze gorszym pomysłem była próba objechania tego skrzyżowania przez osiedle Staszica. Godzina błądzenia po uliczkach, a na każdym wyjeździe znów jezioro – mówi nasz czytelnik.

Pruszków pod wodą i to nie przesada. Przy dworcu PKP, na ul. Sienkiewicza ludzie chodzili po kolana w wodzie. W innej części miasta widziałem jak ktoś pływa pontonem między blokami – relacjonuje inny.
Pełne ręce roboty przez dobę od niedzielnej ulewy mieli pruszkowscy strażacy. Interweniowali 300 razy przy wypompowywaniu zalanych pomieszczeń, ulic, usuwaniu powalonych drzew. Konieczne było też zabezpieczenie uszkodzonej konstrukcji budynku przy ul. Przejazdowej. Tam pod ciężarem wody zapadł się dach. Straż wypompowywała wodę z licznych zalanych piwnic i garaży. Ze skutkami ulewy walczyło 17 zastępów i 120 strażaków, często nieprzerwanie, jeżdżąc od wezwania do wezwania. W czasie ulewy powalone drzewo zablokowało szlak Warszawskiej Kolei Dojazdowej, a pociągi Kolei Mazowieckich i SKM miały nawet kilkadziesiąt minut opóźnienia.

Dużo łagodniej załamanie pogody odczuli mieszkańcy powiatu grodziskiego, choć i tam woda wdzierała się do piwnic i budynków. Straż wyjeżdżała w sumie 45 razy.

Najważniejsze pytanie, jakie nasuwa się po przejściu nawałnicy, to jak jesteśmy do takich zdarzeń przygotowani. Szczególnie, że wiele wskazuje na to, że tego typu ulewy mogą się w najbliższym czasie powtarzać. Czy odpowiednie służby i infrastruktura, w tym kanalizacja i odwodnienie, są odpowiednio zabezpieczone? Wreszcie, czy godzina intensywnych opadów powinna doprowadzać do paraliżu miasta?
– Nawet najdoskonalsza kanalizacja deszczowa nie odbierze takiej ilości wody w tak krótkim czasie i przy tak dużych opadach – wyjaśnia Andrzej Kurzela, wiceprezydent Pruszkowa. – Na szczęście ta ulewa nie była zbyt długa i ta woda, rzeczywiście w niespotykanych ilościach, szybko spłynęła. Ponieważ anomalie pogodowe zaczynają się powtarzać, to musimy być na takie sytuacje gotowi. Nasz zespół kryzysowy przygotowany jest na to, żeby rozdawać worki, które piaskiem będzie można napełnić w TBS. Śledzimy też na bieżąco prognozę pogody – zapewnia.

Podobnego zdania o możliwościach infrastruktury i pracy miejskich służb są strażacy. – Zdarzało się, że kanalizacja była zatykana przez zabierane przez wodę nieczystości, liście, gałęzie czy zwykłe śmieci, co powodowało niedrożność urządzeń hydrotechnicznych. Później dzięki pracy strażaków i innych służb, w tym zakładu wodociągów, który udrażnia te arterie, woda opadowa mogła odpływać – mówi st. kpt Karol Kroć, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Pruszkowie. – Jesteśmy dobrze przygotowani, mamy odpowiedni sprzęt i przeszkolonych strażaków – dodaje. – Tego deszczu było bardzo dużo. Wszystkie instalacje kanalizacyjne i deszczowe liczone są na średnie warunki. W przypadku normalnego deszczu, jeśli studzienki są odpowiednio konserwowane i drożne, to spełniają swoje zadanie. W tym wypadku, kiedy w krótkim okresie spada tak dużo deszczu, to żadna instalacja kanalizacyjna nie jest w stanie tego przepompować – tłumaczy bryg. Krzysztof Tryniszewski, rzecznik prasowy grodziskiej straży pożarnej.

A o czym powinni pamiętać mieszkańcy w przypadku powtórzenia się ulewy o takich rozmiarach? Ważne, aby nie postępować pochopnie, obserwować otoczenie, zwracać uwagę na nadmiar wody, pochylone drzewa, elementy, które na co dzień nie stanowią zagrożenia, ale w wyniku silnego wiatru czy naporu wody mogły stać się niestabilne. Warto też zachować ostrożność przy przemieszczaniu się, odczekać, słuchać komunikatów i kontaktować się z najbliższymi. Ale jeśli nie musimy ruszać w podróż, to lepiej zwlekać do momentu, aż będziemy mieć pewność, że ulewa czy wichura ustała i nic nas złego po drodze nie spotka – wyjaśnia st. kpt Kroć.

„Otrzymaliśmy ok. 350 zgłoszeń”
Rozmowa ze st. kpt Karolem Krociem, rzecznikiem prasowym pruszkowskiej straży pożarnej:

Jak dużo pracy mieli pruszkowscy strażacy przy usuwaniu skutków niedzielnej ulewy?
– W sumie otrzymaliśmy około 350 zgłoszeń. W ok. 300 podjęliśmy działania, w pozostałych mieszkańcy sami usunęli skutki, lub okazało się, że interwencja nie była potrzebna. Zaangażowanych było w sumie 120 strażaków, 17 zastępów. To były 24 godziny nieprzerwanej pracy. Pierwsze zgłoszenie otrzymaliśmy w niedzielę krótko po godz. 15. Zakończyliśmy interwencje w poniedziałek popołudniu. Zaangażowaliśmy maksimum sił i środków z państwowych i ochotniczych jednostek z terenu całego powiatu.   

Jakie to były interwencje?
– Sporo pracy było przy zdarzeniach o dużych rozmiarach. Przykładem jest budynek przy ul. Przejazdowej, gdzie pod naporem wody uszkodzona została konstrukcja, a dach złożył się do środka. Były też sytuacje, gdzie praktycznie całe ulice znajdowały się po wodą. Najwięcej naszych działań dotyczyło wypompowywania wody z piwnic, garaży i miejsc, gdzie nie była w stanie sama odpłynąć kanalizacją burzową. Mieliśmy też kilkadziesiąt powalonych drzew, złamanych konarów, które trzeba było usunąć z dróg i chodników. Tych działań było dużo i były różnorodne. Część kierowców traciła orientację i nieświadomie zjeżdżała na pobocze i trzeba było te samochody wyciągać lub zabezpieczać. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

„Bez chwili odpoczynku”
Rozmowa z bryg. Krzysztofem Tryniszewskim, rzecznikiem prasowym grodziskiej straży pożarnej.

Jak wygląda praca strażaków w takich sytuacjach jak niedzielna ulewa?
– Jeśli chodzi o działania związane z ulewnym deszczem czy silnym wiatrem, które generują w krótkim czasie dużą liczbę zdarzeń, to tu bardzo obciążone jest stanowisko kierowania. Dyżurny musi jednocześnie odbierać telefony, prowadzić jednostki do działań, utrzymywać łączność radiową. Praca dyspozytora w takich momentach jest bardzo ciężka. Zdarza się, że ktoś dojeżdża i go wspiera. Pamiętam dwa, trzy lata temu jak straszna ulewa zalała nam Grodzisk i praktycznie w czterech pełniliśmy służbę na tym stanowisku i każdy miał co robić. Jeden przyjmował zgłoszenia i zapisywał je w kolejności, drugi tylko rozmawiał przez radiostację z tymi jednostkami, które działały, a dwaj pozostali dysponowali jednostki do służby i wpisywali je w ewidencję.

Na co muszą być gotowi strażacy podczas interwencji?
– Te działania prowadzone są w trudnych warunkach, często na wysokości i przy silnym wietrze, więc taka praca z drabiny, z kosza czy podnośnika wiąże się z pewnym ryzykiem, bo silny podmuch może na przykład sprawić, że konar uderzy w strażaka. W dodatku przy porywistym wietrze nie zawsze możemy rozłożyć cały sprzęt. Kolejna kwestia: strażacy kończąc jedną akcję nie mają nawet chwili odpoczynku, tylko z miejsca na miejsce muszą przez kilka godzin jeździć i realizować kolejne akcje.

Byłeś świadkiem wypadku? Stoisz w gigantycznym korku? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie? Poinformuj o tym innych mieszkańców Pruszkowa, Grodziska i okolic. Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.

Grill gazowy