Pół miliarda za Michałowice?

Michałowice

1 marca przed warszawskim sądem odbędzie się pierwsza rozprawa dotycząca roszczeń trojga spadkobierców Barbary Grocholskiej, którzy za ziemie utracone na mocy tzw. reformy rolnej żądają w sumie aż pół miliarda złotych odszkodowania.

Mowa tu tylko o trojgu krewnych dawnej właścicielki „Dóbr Ziemskich Michałowice”. Szacuje się, że podobne roszczenia może mieć w nawet 10 osób. Daje to astronomiczną kwotę. – Gigantyczne pieniądze. W pierwszej chwili byliśmy w szoku. Okazuje się jednak, że krążące od jakoś czasuw eterze szacunki na poziomie półtora miliarda dla wszystkich spadkobierców mogą okazać się prawdziwe – mówi nam Krzysztof Grabka, wójt gminy Michałowice.

Przedmiotem marcowej rozprawy będzie „zawezwanie do próby ugodowej”. Przekładając język prawniczy na bardziej zrozumiały to procedura zmierzająca do zawarcia porozumienia w kwestii zapłaty należności. Uznaje się ją za rozmowy „ostatniej szansy” przed użyciem bardziej radykalnych środków prawnych. Stroną wezwaną do ugody jest skarb państwa (w tym wypadku Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Wojewoda Mazowiecki i Starosta Powiatu Pruszkowskiego) oraz gminy Michałowice i Raszyn. Te podmioty łącznie na rzecz każdego z trojga uczestniczących w sprawie spadkobierców miałyby zapłacić po 168 mln zł. W sumie ponad pół miliarda złotych. Dla porównania: tegoroczny budżet gminy Michałowice to 120,5 mln zł. Nie starczyłoby nawet na spłatę jednego z trojga roszczeniodawców… 

Czy w tej sytuacji gminie groziłoby bankructwo? – Nie. Ta olbrzymia kwota nie rozłoży się po równo między gminy i skarb państwa, ta procedura będzie trwała. W tej chwili zbyt wcześnie aby mówić o tym, jakie dokładnie mogą być to sumy – uspokaja wójt Grabka. Nie kryje jednak swojej ostrej oceny całej tej sytuacji. – Żądania są gigantyczne i nie wiadomo dlaczego wciąga się w to mieszkańców, dlaczego gmina w ogóle jest w to zamieszana. Patrząc na to zdroworozsądkowo wydaje się, że to powinno dotyczyć tylko skarbu państwa. Pół miliarda złotych to dla skarbu państwa dużo mniejsze obciążenie niż dla gminy. W końcu parę lat już od wojny minęło i to powinno być uporządkowane – zaznacza.

Roszczeniami, w tym dochodzeniem odszkodowania, objętych jest ponad 130 hektarów gruntów na osiedlach Michałowice i Grocholice. Teren ten przed II wojną światową należał do Barbary Grocholskiej i został znacjonalizowany na mocy tzw. reformy rolnej z 1948 roku (zwanej dekretem Bieruta). 

Przypadek Michałowic pod tym względem przypomina reprywatyzację o której od kilku lat głośno jest także w Warszawie. Kontrowersje budzi nie tylko fakt, że nie ma zgodności co do uznania praw własności sprzed spornego dekretu (pojawiają się argumenty, że tereny te przynajmniej w części zostały rozparcelowane i sprzedane przez rodzinę Grocholskich jeszcze przed wywłaszczeniem), ale także to, że obecnie jest to teren gęstej zabudowy rodzinnej, znajdują się na nim m.in. szkoła (na zdjęciu), biblioteka, ważne dla komunikacji drogi. Konsekwencje zwrotu tego terenu „w naturze” trudno sobie wyobrazić. Zgodnie jednak z powtarzanymi publicznie deklaracjami, spadkobiercom Barbary Grocholskiej nie chodzi o odzyskanie gruntów, lecz właśnie o odszkodowanie. Pierwszym krokiem do jego uzyskania ma być rozprawa 1 marca. 

Do działań trojga krewnych dawnej właścicielki odniosło się już Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W ocenie resortu procedowanie roszczeń jest przedwczesne, bo nie zakończyło się rozpatrywanie skarg kasacyjnych na decyzję Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Chodzi o wyrok z września ubiegłego roku. Uznano w nim zasadność ministerialnej decyzji z 2013 roku, która otworzyła drogę do reprywatyzacji Michałowic. O kasację wyroku WSA wniosły gminy Michałowice i Raszyn, a także Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich. Jego zdaniem reprywatyzacja w Michałowicach jest sprzeczna z zapisami Konstytucji, a choć orzeczenie z 1948 r. rażąco naruszało prawo, nie można stwierdzić jego nieważności. 

Sprawą jeszcze w marcu zajmie się Naczelny Sąd Administracyjny. Sęk jednak w tym, że droga prawna obrana obecnie przez spadkobierców Barbary Grocholskiej ma charakter cywilny. 1 marca sąd może, ale nie musi uznać argumentu o trwającej procedurze kasacyjnej. 

Jakie stanowisko przed rozprawą ma gmina Michałowice? – Przychylamy się do opinii ministerstwa. Odwołaliśmy się od decyzji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i czekamy na rozpatrzenie naszej skargi – zaznacza wójt Krzysztof Grabka.  – W ogóle nie powinniśmy być stroną w tej sprawie, bo pozyskaliśmy te grunty w dobrej wierze. Czujemy się ofiarami niedoprecyzowań i złych rozwiązań prawnych – dodaje. 

A to niejedyna batalia, którą mają przed sobą Michałowice. W kolejce czeka już następne „zawezwanie do próby ugodowej”. Tym razem wystąpiło o nią 10 osób, również krewnych Barbary Grocholskiej. Chodzi aż 
o 1 mld 180 mln zł. Sprawę pod koniec marca będzie rozpatrywał pruszkowski sąd rejonowy. 

Ratunkiem dla samorządów, które tak jak Michałowice borykają się z roszczeniami reprywatyzacyjnymi byłoby ustawowe uregulowanie zasad zwrotu lub wypłaty odszkodowań dla osób dotkniętych „dekretem Bieruta”. Mimo, że o ustawę gminy upominają się od lat, nadal nie została ona przyjęta. 

Jak widać są ważniejsze sprawy. Teraz drzewa, wcześniej metropolia warszawska. Być może z metropolii powinienem się cieszyć, bo wówczas te gigantyczne kwoty odszkodowań rozłożyłyby się na więcej podmiotów. To oczywiście żarty, choć muszę przyznać, że wcale nie jest mi w tej sprawie do śmiechu – mówi wójt Krzysztof Grabka.

Byłeś świadkiem wypadku? Stoisz w gigantycznym korku? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie? Poinformuj o tym innych mieszkańców Pruszkowa, Grodziska i okolic. Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.