Mieszkaniec zaskarża decyzję władz

Region

Mieszkaniec Milanówka domaga się od władz miasta wyegzekwowania dostępu do jego własnej działki. Jednak od ponad dekady sprawa stoi w miejscu. Czy spór o parkan posesji w podwarszawskiej gminie będzie musiał rozstrzygnąć europejski trybunał?

Bogdan Szydłowski jest właścicielem działki przy ul. Bocianiej w Milanówku. Bociania to niewielka gruntowa uliczka pomiędzy ulicami Warszawską a Nadarzyńską. Łączy wyłącznie w teorii. W praktyce, mimo że ma status drogi publicznej, zamiast łączyć, dzieli.

Ul. Bociania bardziej przypomina zaniedbaną ścieżkę lub wiejski dukt niż drogę. Cała rzecz jest na tyle zagmatwana, że w zależności od okoliczności i potrzeb, w stosownej dokumentacji raz jest drogą, a innym razem zamienia się w rów odwadniający i drogą nie jest. Jej szerokość ogranicza z jednej strony głęboki rów melioracyjny, z drugiej zaś parkan posesji sąsiada. Parkan na całej swojej długości wchodzi w pas drogi gminnej i ogranicza dostęp do działki Szydłowskiego. Pan Bogdan twierdzi, że brak dojazdu do działki, choć ta graniczy bezpośrednio z drogą publiczną, uniemożliwia mu korzystanie ze swojej własności. Bo jaka korzyść z działki, do której nie ma dojazdu?

Parkan na publicznej drodze
Zwrócił się więc z wnioskiem do władz miasta Milanówka o wyegzekwowanie przesunięcia płotu i przywrócenie stanu zgodnego z prawem. Sąsiad nie zgadza się i twierdzi, że wszystko jest w porządku. Typowy konflikt o miedzę. Pozornie banalna i wydawałoby się prosta do załatwienia sprawa stała się przyczyną sporu trwającego już od 11 lat. Brak definitywnego rozstrzygnięcia spowodował eskalację konfliktu. Szydłowski twierdzi, że skoro burmistrz nie egzekwuje przesunięcia ogrodzenia poza linie graniczne drogi, to parkan zajmuje jej pas. Za korzystanie z niego sąsiad powinien wnosić stosowną opłatę. Działania burmistrza ocenia jako celową bezczynność, a niepobieranie opłaty określa działaniem na szkodę majątku gminy. Jest w tym sporo złośliwości, ale i pewna logika.

Chcemy sprawę zakończyć
Burmistrz Jerzy Wysocki widzi sprawę nieco inaczej. Tłumaczy brak połączenia ul. Bocianiej z ul. Nadarzyńską koniecznością wcześniejszego wykonania skolektorowania rowu odwadniającego. – Chcemy ten problem definitywnie zakończyć – mówi burmistrz Wysocki. – Uporządkowanie tego fragmentu drogi i połączenie jej z Nadarzyńską znajdzie się najprawdopodobniej w budżecie gminy na rok 2013. Rozmawiałem w tej sprawie z przewodniczącą rady i wiem, że temat będzie przedmiotem dyskusji na najbliższym posiedzeniu komisji rewizyjnej w dniu 25 marca. Chcemy zaproponować takie rozwiązanie, które usatysfakcjonuje mieszkańców i zakończy spór – dodaje.

Nie wpuszczą drzwiami, wejdzie oknem
Konflikt ciągnie się od lat. Z różną intensywnością i efektem. Temat pojawia się również w mediach. Po raz pierwszy pisaliśmy o nim w listopadzie 2008 r. Szydłowski jest uparty, nie daje się zbyć byle pisemkiem. Odwołuje się od niekorzystnych dla siebie decyzji. Pisze skargi i monity. Wskazuje na błędy i złą wolę urzędników. Opanował przepisy w stopniu imponującym. Cytuje artykuły, paragrafy i fragmenty ustaw. Literatura dotycząca sprawy liczy kilkanaście opasłych teczek. Dotrze wszędzie i do każdego.
Do tej pory w sprawę zaangażowani są: burmistrz, starosta, radcy prawni urzędu miasta, komisja rewizyjna, rada gminy, prokuratura, sądy powszechne różnych szczebli, Regionalna Izba Obrachunkowa, rzecznik praw obywatelskich, kilka biur poselskich, a nawet marszałek Sejmu, premier i prezydent RP. Ostatnio sprawą zainteresowała się nawet Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

Parkan a polska racja stanu
W piśmie kierowanym do burmistrza Jerzego Wysockiego, Sekretarz Zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Adam Bodnar pyta, jakie konkretne działania zostały podjęte w celu oceny prawidłowości ustawienia parkanu na ul. Bocianiej oraz w jaki sposób władza samorządowa zamierza rozwiązać opisany problem? Na rozprawę sądową, którą rozstrzygać ma Naczelny Sąd Administracyjny na początku kwietnia fundacja oddelegowała swojego oficjalnego obserwatora.

I pomyśleć tylko: peryferyjna uliczka, parę metrów parkanu, a sprawa nabiera międzynarodowego rozgłosu. Ciekawe, czy i kiedy trafi do trybunału w Strasburgu. Bo jest pewne, że jeśli zawiodą wszelkie argumenty, Szydłowski dotrze i tam.

Byłeś świadkiem wypadku? Stoisz w gigantycznym korku? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie? Poinformuj o tym innych mieszkańców Pruszkowa, Grodziska i okolic. Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.